Do Blabla przyciąga nas wizja zobaczenia gór jak z Avatara – przynajmniej tak lubią o nich mówić autochtoni. Co prawda wg ekipy Camerona prawdziwą inspiracją dla filmowych scen było inne miejsce (o prawdziwych górach z Avatara dalej). Niemniej jednak widoki są wspaniałe. Oczywiście jeśli tylko coś widać – miejsce słynie z kapryśnej pogody. My mamy szczęście – w dwa z trzech dni naszego pobytu widoczność w parku jest bardzo dobra. Latamy więc po nim jak opętani - a oto co uchwyciliśmy w przelocie;-).
Dodatkową ‘atrakcją’ parku są polujące na turystyczne smakołyki małpy. Nie czekają, aż ktoś je poczęstuje – same sobie biorą. Kilka razy widzimy, jak rzucają się na plecaki przechodniów. Kradną wszystko, co ich zdaniem nadaje się do jedzenia. Widok małp napychających się ciastkami z kremem, bułkami, chipsami i zapijających to wszystko soczkami z butelki – bezcenny.
Z Blabla wygania nas jednak pogoda – mgła staje się zbyt duża i zobaczenie czegokolwiek zaczyna wymagać zaangażowania wyobraźni. Czujemy jednak niedosyt gór. Przelotem wpadamy do Nankinu, by tam złapać autobus do miejsca, które podobno zainspirowało Camerona. Jest to Huáng Shān (黄山), czyli Żółte Góry.
Szkoda tylko, że pod sam koniec szlaku znów dogania nas nasz prześladowca z Blabla – gęsta mgła. Spóźniła się jednak – zdążyliśmy już zobaczyć 4/5 trasy. I tak mamy szczęście – podobno w tym miejscu pada przez 200 dni w roku. Trzeba więc dać sobie trochę czasu na miejscu i gdy tylko niebo się przetrze, ruszać w góry. Czekając na poprawę pogody można odwiedzić Szmaragdową Dolinę u podnóża Huáng Shān. Nietrudno zgadnąć, czemu zawdzięcza swoją nazwę...
Tym razem tyle z tego miejsca. Jeszcze tam kiedyś wrócimy - mamy taki plan;-).
Adelajda i Bartek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz